Wtyczki VSTI, czyli podstawowe narzędzia tworzenia muzyki na komputerze
W moim pierwszym
wpisie – zamiast nudnych „przeklejanek”
z Internetu – chciałbym
podzielić się swoimi
doświadczeniami z zakresu
tworzenia muzyki przy użyciu
komputera.
Bez zbędnych przechwałek
jakie to doświadczenia
przejdę do konkretów. Programów do tworzenia
muzyki jest co najmniej
dużo, przy czym mówimy
tu o bardziej rozbudowanych
kombajnach, sekwencerach,
a nie o programach
do obróbki dźwięków (typu
Audacity), które oczywiście
bardzo przydają się do
tworzenia (nagrywanie
wokalu, instrumentów,
zgrywanie sampli np.
z płyt winylowych),
ale na nich, jako
na jedynym oprogramowaniu
daleko nie zajedziemy.
Nie ma sensu opisywać wszystkich
programów, które umożliwiają
nam tworzenie swoich kompozycji
(może w kolejnym wpisie,
jeśli ten się spodoba), teraz chciałbym
opisać część wspólną, elementy,
które te programy mogą
ze sobą dzielić, czyli
wirtualne instrumenty
– popularne wtyczki VSTI.
O ile wtyczki VST
do programów pozwalają
nam nałożyć na dźwięk
np. echo, pogłos, wzmocnić
sygnał czy przesterować
go na wzór efektów
gitarowych, o tyle
wirtualny instrument,
wtyczka VSTI pozwoli
nam – uruchomiona w
programie – dograć do
naszego utworu np.
pianino, syntezator,
gitarę, organy itd.,
w zależności od tego,
jaką wtyczkę zainstalujemy.
Działa to w ten
sposób, że otwarty
instrument jest przez
programy traktowany
jako kolejna ścieżka, niczym
nie różniąca się np.
od zaimportowanego pliku
z wokalem, dlatego na
nasze wirtualne pianino możemy
nakładać efekty VST
– czyli dodać ostry
przester, duże echo
i otrzymamy awangardową
psychodelę, której wysłuchają
tylko najtwardsi.
OK. Ale jak zagrać
na takim instrumencie?
Ano są różne sposoby.
1.
Możemy ułożyć (najczęściej
za pomocą klocków) melodię
myszką w odpowiednim
oknie edycji (najczęściej
nazywa się to piano
roll i z
pianinem nie ma
nic wspólnego).
Jednak w ten sposób
niczego nie zagramy
„na żywo”. Możemy
jedynie ułożyć melodię
i puścić odtwarzanie.
2.
Możemy zagrać na
klawiaturze od komputera,
jeśli program nam to
umożliwia. Jeśli nie
mamy takiej opcji, to
nawet dobrze, bo to
dość kłopotliwe i nic
ciekawego i tak
nam nie wyjdzie.
3.
Jest jeszcze trzecia
opcja, najlepsza: możemy podpiąć
zewnętrzną klawiaturę
sterującą (przez USB
lub MIDI). Wygląda to
tak, jak na zdjęciu
poniżej, gdzie widzimy
klawiaturę sterującą
z pokrętłami, padami,
suwakami, które możemy
definiować, podłączoną
do laptopa przez USB.
Rynek
VSTI jest bardzo szeroki,
dlatego często na
naszym dysku mogą znaleźć
się instrumenty, dzięki
którym możemy co najwyżej
skomponować kwasowy hymn
amsterdamskich utracjuszy.
Ale warto pamiętać,
że nawet najbardziej
niepozorna wtyczka po
podpięciu do efektów
i pokręceniu gałami może
się okazać perłą na
dnie morza ;-)
Co polecam?
Przede
wszystkim polecam wszystkie
wtyczki trzymać
w jednym
folderze na
dysku.
Ale
jakie?
Cóż,
ja osobiście mogę polecić
produkty Native
Instruments. Szczególnie
FM7 i B4.
![]() |
Ilustracja 1: NI FM7. Źródło: http://www.vintagesynth.com/ |
FM7 to wirtualny
syntezator z bardzo
dużym zestawem brzmień (dodatkowo
w Internecie jest cała
masa darmowych banków
do pobrania, kopalnia dźwięków!),
z których każdy możemy
dowolnie modyfikować.
Znajdziemy tu bardzo
syntetyczne brzmienia
jak i również próby
uzyskania bardziej akustycznych
barw.
B4
to z kolei świetny
instrument naśladujący
legendarne organy Hammonda,
czyli mniej więcej coś
takiego http://www.youtube.com/watch?v=jeZhwn7Fjyg
![]() |
Ilustracja 2: NI B4. Źródło: http://www.vintagesynth.com/ |
Mamy tu
do dyspozycji sporo gotowych
presetów jak na
przykad organy kościelne
czy bardziej ostre, funkowe
brzmienia. Dodatkowo
mamy możliwość regulowania
i sterowania brzmieniem
zupełnie jak w
Hammondach.
Z
pozostałych ciekawy jest
instrument o nazwie
Circle, który posiada
sporo brzmień i przebogate
możliwości edycyjne – co
niestety skutkuje tym,
że podpięcie tej wtyczki
bardzo obciąża procesor i
musimy mieć naprawdę mocną
maszynę, żeby komfortowo
pracować na tym
instrumencie.
A
na koniec najciekawsze:
wtyczek VSTI możemy
w ogóle nie używać.
:-) Ale wtedy jesteśmy
skazani na sample,
a te nie zawsze
są satysfakcjonujące i
nie koniecznie osiągniemy
to co sobie wymarzyliśmy,
a tylko to, na
co pozwalają nam nasze
znaleziska w wavach
i mp3.
Autor: Paweł
Walczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz